Najgorszy koszmar dentysty

 

Czy człowiek może człowiekowi odgryźć palec?

Dentysta – drugi najbardziej satysfakcjonujący zawód świata (zaraz po kanarze). Nic tak nie nastraja, nie zachęca do życia i nie napawa optymizmem jak świadomość bycia znienawidzonym przez 99% populacji ludzkiej potworem, który urodził się tylko po to, by sprawiać ból. Nie pomogą tu żadne, nawet najbardziej promienne uśmiechy ani pluszowe misie – dla większości ludzi Doktor Wiertło to (Bogu ducha winien) sadysta, przez którego dzieci moczą się w nocy, a dorośli zastanawiają, czy odgryzienie innemu człowiekowi palca, pod wpływem silnego stresu, policja mogłaby potraktować jak wypadek.

Wbrew krążącemu po internecie mitowi, do odgryzienia ludzkiego palca nie wystarczy użyć tyle samo siły, co do odgryzienia kawałka marchewki. W przeciwnym razie co najmniej połowa ludzkości siedziałaby wygodnie na rencie inwalidzkiej, a świat byłby usiany firmami produkującymi wszelkiej maści ochraniacze na palce. Z drugiej strony nie warto bezkrytycznie wierzyć wszystkiemu, co napisano w internecie (również zapewnieniom o prawdziwości lub nieprawdziwości jakiegoś mitu), więc gdy możliwość weryfikacji znajduje się w zasięgu ręki, to dlaczego by nie spróbować? Śmiało…

Gdy już boleśnie potwierdzicie nieprawdziwość mitu, być może zapytacie, ile tak naprawdę potrzeba siły, by odgryźć człowiekowi palec… Odpowiedzi dostarczyć może badanie niemieckich naukowców, którzy przy wykorzystaniu zarówno martwych, jak i żywych ludzi sprawdzali wytrzymałość ludzkich placów na przycinanie szybą samochodową. Na podstawie końcowych wyników wnioskować można, że w obu przypadkach – martwych i żywych – zatrzaskiwano szybę do oporu, przy czym u stu dziewięciu żywych ochotników, którzy wzięli udział w badaniu, oznaczało to zwykłe krzyknięcie dość!, natomiast dla dwudziestu nie-do-końca-wiadomo-czy-ochotników finał testów kończył się wraz z dźwiękiem upadającego na podłogę fragmentu palca. Choć zapewne większego znaczenia to już dla nich nie miało. Znaczące za to okazały się różnice w pomiarach. Podczas gdy żywi znieśli maksymalnie 42 niutony nacisku w palcu wskazującym i 35 – w małym, to martwi wykazali się niewzruszoną wytrzymałością przyjmując, odpowiednio 1886 i 1833 N. Ale czy ludzka szczęka ma wystarczająco dużo siły, by człowiek mógł przegryźć się przez skórę, kość i ścięgna? O komentarz UBW poprosiło Mike’a Tysona, ale z powodu niezrozumiałej odpowiedzi musiało (z przykrością) powołać się na inne źródła.

W piśmie British Dental Journal znajduje się raport sądowy dotyczący różnych przypadków pogryzień człowieka przez innego człowieka. Stwierdza on m.in., że mimo dużej siły wykorzystywanej przez ludzi do gryzienia odniesione rany rzadko bywają głębokie. Wynika to z faktu, że w większości napastnik (lub też obrońca – nigdy nic nie wiadomo) wgryza się w niewłaściwe miejsca, czyli takie, które podpiera miękka tkanka – ramiona, szyję, piersi, tułów, policzki, nogi, a nie te, w których chrząstka i kość znajdują się blisko skóry. Jednak nawet wtedy niezwykle rzadko dochodzi do oderwania fragmentu ciała. Równania dopełnia informacja ze strony magazynu Discover, która podaje, że siła nacisku ludzkiej żuchwy wynosi od 1100 do 1300 N. Co nie oznacza, że najgorszy koszmar dentysty, jak pisze sam dentysta, nie może się spełnić.

W 1997 roku dentystce Pameli Klesick zszokowany pacjent odgryzł 2 palce prawej ręki po tym jak Klesick przejechała mu po dziąsłach obrotową tarczą czyszczącą. Dziwny był to zbieg okoliczności, ponieważ sama Klesick podskoczyła w fotelu, gdy taksówka uderzyła w budynek kliniki, w której pracowała. Taksówkarz z kolei stracił panowanie nad autem, gdy zobaczył nagą pierś należącą do kobiety, która w ten – najlepszy z możliwych – sposób dodawała otuchy jadącemu do nowej pracy mężowi. Niecodzienny bieg wydarzeń, ale fakt pozostaje faktem – palce zostały odgryzione. A Nagroda Darwina przyznana.