Wiem, kto mnie zabił: Ranking najbardziej wiarygodnych filmowych psychopatów

 

I najmniej wiarygodnych.

Sorry, fani Hannibala Lectera. Choć filmy z udziałem doktora kanibala to prawdziwa uczta, to wielce nieprawdopodobne jest, by w prawdziwym życiu ktoś ubrany w garnitur zamiast fartucha kuchennego poświęcał czas na smażenie ludzkich mózgów przy akompaniamencie muzyki jazzowej. Zdecydowanie szybciej można zarobić w łeb pneumatycznym ogłuszaczem dla krów. Realistyczny filmowy zabójca to zimny i pozbawiony ludzkich odruchów typ, którego strzyże szwagierka. Niech tylko ktoś spróbuje mu to powiedzieć prosto w twarz.

Tak głoszą wnioski z analizy przeprowadzonej na czterystu filmowych antybohaterach z zamiłowaniem do odbierania życia. Psychiatra sądowy, Samuel Leidstedt, i jego kolega po fachu ze swojsko brzmiącym nazwiskiem, Paul Linkowski, obejrzeli 400 filmów, pochodzących z lat 1915-2010, z psychopatycznymi mordercami w roli mniej lub bardziej głównej. Z pomocą krytyków filmowych odrzucili tych oprychów, którzy posługują się nadprzyrodzonymi mocami [smuteczek, Venomie] i zawęzili nikczemne, zepsute do szpiku kości grono do 105 mężczyzn i 21 kobiet, spośród których i tak nie było łatwo wyłonić zwycięzców, ponieważ zdiagnozowanie psychopaty to nie pociągnięcie za spust pistoletu – nie da się tego zrobić od razu.

Choć może się to wydawać dziwne (szczególnie dla ludzi pracujących w call center), mózg psychopaty funkcjonuje inaczej niż mózg przeciętnego, niemordującego człowieka. Mimo to portrety filmowych zwyroli rzadko pasują do tego, co możemy (lub też nie – czego UBW wszystkim życzy) oglądać w prawdziwym życiu. Co ciekawe ekranowi mordercy zmieniali się na przestrzeni lat, często upodabniając się do istniejących, takich jak Ed Gein, Ted Bundy czy Jeffrey Dahmer.

A teraz… Chcecie zobaczyć pierwszą trójkę filmowych zwyroli, których wolelibyście nie spotkać wynosząc wieczorem śmieci oraz tych przerysowanych, z którymi chciałoby się może zamienić słów kilka? And the psychos are…

1. Anton Chigurh (Javier Bardem), To nie jest kraj dla starych ludzi. Bezwględny, pozbawiony emocji typ z filmu braci Coen, który odgrywa się na innych za wygląd swoich włosów.

Diagnoza psychiatrów: Zimny, przebiegły, pozbawiony poczucia winy, odporny na depresję i niepokój. Prawie idealny psychopata.

2. Hans Becket (Peter Lome), M-morderstwo. Morderca dzieci, który nie musiał być kosmitą, by choć chwilowo zjednoczyć dobrych i złych.

Diagnoza: Zgodnie z dzisiejszą klasyfikacją – agresywny napastnik seksualny najprawdopodobniej cierpiący na psychozę.

3. Henry (Michael Rooker), Henry: Portret seryjnego mordercy. Oparta na prawdziwych wydarzeniach historia o tym, że wspomnienia źle traktowanego za młodu szczeniaka mogą się później źle odbić nie tylko na jego oprawcy.

Diagnoza: Całkowity brak współczucia, odczuwania emocji i zdolności planowania i wyciągania wniosków.

Najbardziej nieprawdopodobni:

1. Tommy Udo (Richard Widmark), Pocałunek śmierci. Jeden z pierwszych mordujących szaleńców; pokazał, że śmiech – nawet najbardziej intrygujący (3. minuta i 20. sekunda poniższego fragmentu filmu) – niekoniecznie wychodzi na zdrowie. Życie zaś pokazało, że szaleńcy – szczególnie psychopatyczni – się nie śmieją.

2. Norman Bates (Anthony Perkins), Psychoza. Człowiek, którego matka nie nauczyła korzystać z prysznica, o co miał do niej żal w życiu dorosłym. Psychiatrzy twierdzą, że nie można nie umieć korzystać z prysznica, dlatego Norman Bates to tak nieprawdopodobna postać.

3. Hannibal Lecter (Anthony Hopkins), Milczenie owiec. Inteligentny, sprawny morderca z wysmakowanym gustem, manierami i ogładą. Drogie romantyczki, tacy mordercy nie istnieją.