Przykład z życia wzięty.
Jak twardym orzechem do zgryzienia bywa fizyka, wie każdy, kto jej kiedykolwiek spróbował. Wyobraźmy sobie, że szkoła to cyrk, nauczyciele to treserzy, a uczniowie to szympansy, które próbują nauczyć się jazdy na monocyklu. Części się uda, części nie. Na szczęście to tylko nasza wyobraźnia, w prawdziwym życiu bezużytecznym szympansom nie wystarczy dwója na świadectwie. A mówimy tylko o podstawowych zagadnieniach z fizyki. Gdzie zimna fuzja czy mechanika kwantowa? Co z bariogenezą?
Ale fizyka może być też zabawna, np. gdy tłumaczy nam codzienne rzeczy, nad którymi zazwyczaj się nie zastanawiamy, np. dlaczego kromki chleba spadają najczęściej masłem w dół albo dlaczego przewody się plączą. Na świecie są także ludzie, którzy zdają sobie sprawę, że nie każdy jest Newtonem. „Jeśli nie potrafisz wyjaśnić czegoś w prosty sposób, to sam nie rozumiesz tego wystarczająco dobrze”. Tym rzekomym cytatem z Einsteina – swoją drogą najsłynniejszego feministy w gronie fizyków – wspierali się chyba autorzy podręcznika do fizyki, którzy jedno z zadań postanowili oprzeć na dobrze znanej wszystkim sytuacji.
Zostałeś porwany przez znanych politologów (których rozzłościłeś mówieniem, że politologia nie jest prawdziwą nauką). Mimo że zasłonili ci oczy, to jesteś w stanie stwierdzić, z jaką prędkością jedzie samochód, do którego cię wsadzili.
Nic tak nie dociera do człowieka jak rzeczy, z którymi może sam się utożsamiać.
Via Boing Boing.