Yes, chef…to znaczy…sir!

 

Owsiane ciasteczka zgodnie z wytycznymi armii amerykańskiej.

Jeśli do tej pory sądziliście, że ciasteczka owsiane to pierdoła, której nie warto poświęcać więcej niż 3 ruchy żuchwą, to na pewno się jeszcze nie zaciągnęliście. A prawda jest taka, że owsiane i czekoladowe ciasteczka to sprawa tak poważna jak bomba atomowa. Co najmniej. Po cóż innego amerykańska armia publikowałaby 26-stronicowy dokument ściśle określający sposób wypiekania i skład ciasteczek oraz oblewającej ich czekolady?

Wojskowa instrukcja – jak na wojskową instrukcję przystało – jest niezwykle wyczerpująca, ponieważ określa niemal wszystko, co można określić przy wypiekaniu ciasteczek. Znajdziemy w niej m.in. wytyczne dotyczące rodzaju i ilości cukru („biały, rafinowany, granulowany, trzcinowy lub z buraków”), regulacje dotyczące owsianki („musi być naturalna i mieć naturalny zapach oraz być pozbawiona przypalonych fragmentów”) czy normy dla mąki („wzbogacona mąka pszenna (…), do ciasteczek owsianych powinna być wyrabiana ze zmiękczonego ziarna”), rodzaju użytych tłuszczy, soli, czy zawartości witamin. Procedura wypieku i proporcje składników zostały również z góry przewidziane. Polewa czekoladowa nie może stanowić więcej niż 29% masy ciasteczka, a orzechy i migdały nie mogą mieć więcej niż 4/16 cala (~0,64cm) grubości.

Wymienione regulacje to tylko niewielka część nomen omen przepisów, które znajdziemy w obszernym dokumencie zatwierdzonym przez „wszystkie agencje Departamentu Obrony USA”.