To ptak! Wąż? Nie, to bąk w samolocie

Fart

Naukowcy dają zielone światło uwalnianiu gazów na pokładzie samolotu.

Naukowcy zrobili nam olbrzymią ulgę przysługę i oficjalnie przyznali, że puszczanie bąków w trakcie lotu jest dobre. Na dużych wysokościach ciśnienie dociska nasze trzewia, w związku z czym te zachowują się nadzwyczaj produktywnie. Przy dwunastu godzinach lotu puszczenie nawet najcichszego z cichych jest wręcz wskazane, ponieważ zbyt długie utrzymywanie go w ryzach może być szkodliwe dla zdrowia.

Potrzeba zbadania emisji gazów w samolocie wzięła się jak zwykle z sytuacji, która zaszła w życiu. Duński gastroenterolog Jacob Rosenberg leciał z Kopenhagi do Tokio, gdy wysokie ciśnienie, napierając mocniej niż zwykle na wnętrzności, dało o sobie znać. To wystarczyło, by skrzyknąć najtęższe umysły z branży (gastroenterologicznej) i pochylić się nad problemem. Wynik?

Zrzućcie kajdany wstydu i puszczajcie!

Długotrwałe przetrzymywanie gagatka w jelitach może mieć przykre konsekwencje – od zwykłego dyskomfortu po zgagę, a nawet stres związany z niepewnością czy następnym razem chłystek nie zerwie się z łańcucha. Naukowcy przyznają, że popełniony czyn może zaważyć na jakości późniejszych kontaktów z ludźmi w samolocie, którym lecimy (ucierpieć mogą również dobre stosunki z obsługą, a przez to poziom usług przez nią oferowanych może się obniżyć), lecz korzyści dla zdrowia płynące z rozgazowywania się są nie do przecenienia. Wszystko wygląda pięknie, dopóki jesteśmy pasażerami.

A co z pilotami?

W przypadku pilotów sprawa jest bardziej skomplikowana. Dobrze, jeśli sterujący samolotem da upust nieprzyjemnym emocjom – mniejszy stres to większe bezpieczeństwo – ale z drugiej strony emocje prawie na pewno nie umkną uwadze osób znajdujących się w kabinie, w tym i drugiego pilota, którego zmącony koleżeńskim pyrkiem spokój może stanowić zagrożenie dla pasażerów samolotu. Sytuacja patowa.

Naukowcy opracowali rozwiązania

Aby wilk był syty i owca cała (a oboje rozgazowani) badacze zaproponowali kilka sposobów radzenia sobie z duszną atmosferą na pokładzie samolotu. Wśród propozycji znalazło się m.in. izolowanie najbardziej toksycznych jednostek w samolocie, ale koniec końców okazało się to mało praktycznym rozwiązaniem. Wraz z wwąchiwaniem się w problem badacze odkryli, że materiał tekstylny, którym powlekane są siedzienia samolotu pochłania 50% nieprzyjemnego zapachu. Jeśli materiał ten zostałby ulepszony, to można z niego uszyć specjalne koce lub spodnie, w które dałoby radę strzelać unikając efektów ubocznych. Węgiel drzewny wszyty w tkaninę poprawiłby jeszcze jej skuteczność.

Czekamy na zainteresowanie linii lotniczych.