Sztuczka Jokera – wcale nie tak poważna

 

Choć z pewnością widowiskowa.

W filmie Mroczny Rycerz grany przez Heatha Ledgera Joker jawi się widzowi jako nie lada żartowniś. A to eliminuje wspólników z napadu na bank, a to podpala pieniądze ludzi, z którymi zawarł wcześniej umowę, a jeszcze innym razem testuje gotowość służb do ewakuacji szpitali. W trakcie spotkania z gangsterami, w jednym z początkowych momentów filmu, zdradza również umiejętności magiczne. Prawdziwy David Copperfield. Zapewne kojarzycie scenę ze znikającym ołówkiem.

Robi wrażenie, ale jeśli sądziliście, że ochotnik z publiczności nie będzie mógł brać więcej udziału w kolejnych sztuczkach, to mogliście się mylić. O ile tylko pozbierano go po tym, jak Joker opuścił pomieszczenie, i udzielono fachowego wsparcia. Jak czytamy na stronie Scientific American, tego typu kontuzje nie zawsze są śmiertelne, jeśli tylko kontuzjowany otrzyma właściwą pomoc.

Nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły można powiedzieć, że mózg to większy twardziel niż się powszechnie uważa. Zdarzały się już w historii medycyny przypadki ludzi (w końcu dowcipy o teściowej upadającej, po uprzednim poślizgnięciu się na obierkach od ziemniaków, na nóż nie biorą się znikąd), którzy wtykali sobie w oczy lub głowę różnego rodzaju obiekty, takie jak pałeczki, oprawki od okularów, pręty, wiązki protonów, i wychodzili z tego z życiem. Może nieco pokiereszowanym – ale mimo wszystko z życiem. Wystarczyło tylko odpowiednio szybko wezwać pomoc.

Nie oznacza to oczywiście, że od razu trzeba biec do łazienki po szczoteczkę do zębów, żeby podrapać oko od wewnątrz albo po prostu sprawdzić jak się ją nosi w głowie. Urazy tego typu nie należą do lekkich. Nie róbcie tego w domu, dzieci.