Starbucks w CIA

 

Jak działa najbardziej znana kawiarnia w najbardziej znanej agencji wywiadowczej?

Kawiarnie Starbucks są wszędzie – na stokach narciarskich, w kontenerach, na największym statku rejsowym świata (pierwszy pływający Starbucks), a nawet na terenie północnokoreańskiej ambasady w Pekinie. W samych Stanach jest ich tak dużo, że każdy statystyczny Amerykanin będzie miał zaledwie 270 km do najbliższej kawiarni z syreną w logo. Jeszcze lepiej prezentuje się droga półstatystycznego Amerykanina, wynosząca zaledwie 8 km. I to właśnie Stanach działa chyba najbardziej osobliwie funkcjonująca kawiarnia, która daje dobitny dowód na to, że poza szacunkiem ludzi ulicy w dzisiejszym świecie liczy się elastyczne podejście do klienta.

Znajdująca się na terenie kwatery głównej CIA w Langley kawiarnia Starbucks obsługuje sztab ludzi odpowiedzialnych za sprawy wagi państwowej. Nic dziwnego, że – pół-żartem, pół-serio – mówi się o niej jako o najbardziej ruchliwej placówce sieci na świecie – w końcu dostarczanie Hollywood historii filmowych wymaga całodobowej dyspozycyjności na pełnych obrotach. Ale klienci Starbucksa – z których część to przecież tajni agenci – w CIA traktowani są nieco inaczej niż my. Po pierwsze nigdy nie usłyszą oni swojego imienia wykrzykiwanego przez baristę ani nie przeczytają go na swoim kubku, bo byłoby to co najmniej dziwne. Można to porównać do momentu, w którym człowiek dowiaduje się, że jego wieloletni kumpel „Gruby” to „Michał”. Klient Starbucksa w CIA może się również pożegnać z wszelkimi programami lojalnościowymi, ponieważ istnieje obawa że karty, na których umieszczone zostaną dane klienta, mogłyby dostać się w niepowołane ręce i zdradzić jego tożsamość. Taki minus bycia agentem CIA.  – Jakkolwiek istnieje wiele pozytywnych aspektów tej pracy, to jedną z głównych jej wad jest brak programu lojalnościowego w Starbucksie. Dlatego proszę to dobrze przemyśleć. Starbucks w CIA tak w ogóle nie nazywa się Starbucks tylko „Sklep Numer 1” – tak go nazywają pracownicy CIA, natomiast zatrudnieni w kawiarni mówią o niej „Przyczajony Starbucks”. I skoro już jesteśmy przy sprawach związanych z zatrudnieniem, to z punktu widzenia osób zainteresowanych nieprzydatnymi informacjami warto wspomnieć, że szef jednego z zespołów odpowiedzialnych za poszukiwania Osamy bin Ladena zatrudnił swojego zastępcę podczas rozmowy kwalifikacyjnej odbywającej się w kawiarni, nad filiżanką latte.

A jeśli chcecie trafić do CIA, to podróż zacznijcie lepiej planować od jakiegoś zamachu niż od sprawdzenia GPS-u.

nieszukajcia