Nołlajfiada sponsorowana przez NASA

NASA Tours

Amerykańska agencja kosmiczna prowadzi rekrutację na stanowisko łóżkonauty.

Sen każdego miłośnika nieróbstwa ekstremalnego spełnia się. NASA kolejny raz poszukuje ludzi, na których będzie testować długotrwały wpływ warunków mikrograwitacyjnych. Bez obaw, w grę nie wchodzą żadne igły w mózgu, podtapianie ani spacer w próżni. Osoby, których szuka NASA będą musiały zwyczajnie przeleżeć 70 dni w łóżku, choć sam okres leżenia wskazuje na to, że o jakiejkolwiek zwyczajności należy zapomnieć. Na dodatek każdy, kto podda się temu badaniu otrzymywać będzie co miesiąc wynagrodzenie w wysokości 5000 dolarów.

Nie samym leżeniem człowiek żyje

Wprawdzie już sama myśl o wylegiwaniu się przez okrągłe 70 dni i kasowaniu za to 15 000 zł miesięcznie wydaje się wystarczająco kusząca, by zatrzymać badanych w łóżkach, to NASA zamierza dmuchać na zimne, dostarczając im maksymalnie szeroki wachlarz rozrywek przystosowanych do tymczasowego trybu życia: telewizja, konsola, internet, książka, jedzenie do łóżka, a nawet prysznic – wszystkie narzędzia, które (skutecznie) przedłużają, a wręcz uniemożliwiają wstawanie.

Badanie odbędzie się w specjalnie do niego dostosowanej „leżakowni” NASA na Uniwersytecie Teksańskim w Galveston, i zostanie poprzedzone 14-dniowym okresem przygotowawczo-próbnym, by ocenić czy badany jest w ogóle w stanie podjąć się zadania.

Zatem jeśli z trudem przychodzi wam zwlekanie się z łóżka, to gratulacje – być może poczyniliście pierwszy, nomen omen, krok do zarobienia niezłej kasy. Teraz jeszcze zgłoszenie, lot, badania i perspektywa siedemdziesięciu dni słodkiej laby stoi otworem. Albo leży. A czas ucieka – w chwili publikowania tego tekstu stronę ze zgłoszeniem do badania odwiedziło przeszło 521 tysięcy osób. Podobno 3/4 zrobiło to, leżąc w łóżku.