Krokodyle płaczą

 

Choć może właściwiej byłoby napisać, że produkują łzy.

Dawno, dawno temu nad rzeczką, opodal krzaczka mieszkała kaczka, która wiodła spokojne, ale dość ekstrawaganckie kacze życie. Pewnego dnia do kaczki podpłynął krokodyl i ją zeżarł, a potem, świadom popełnionego okropieństwa, rzewnie zapłakał. Wył wniebogłosy, a łzy jego krokodyle lały się strumieniami po twardych jak skała policzkach, do serca boleści pełnego. Całe zajście zobaczył świadek i w świat poszła wiadomość, że z krokodyli nie są żadne gady, a zwykłe mięczaki. Tak też pozostawało do momentu, w którym ktoś zdobył się na odwagę, by im spojrzeć z bliska prosto w oczy. I okolice.

Krokodyle produkują łzy tak jak ludzie, bo tak samo muszą nawilżać i oczyszczać oczy. W przerwach pomiędzy leżeniem plackiem na dnie rzeki i czekaniem aż obiad podejdzie do brzegu krokodyle leżą plackiem na lądzie, a wtedy ich oczy narażone są na wysuszanie. Krokodyl to nie żyrafa, która jednym pociągnięciem języka może zmoczyć całą głowę, więc musi ratować się w bardziej konwencjonalny sposób. Wtedy, jak dowiadujemy się ze strony poświęconej krokodylom, oczyszcza i nawilża oczy łzami produkowanymi przez gruczoły łzowe i dystrybuowanymi przez 3 powieki. Czasem zdarza się, że łzy gromadzą się krokodylowi w kącikach oczu, gdy ten przegryza antylopę czy inną gazelę, co daje złudne wrażenie rozpaczy, jednak badacze są zgodni: Nie jest mu smutno.

Ale skąd wziął się pogląd o tym, że krokodyl płacze, gdy pożera swoją ofiarę? Z tej samej, łakomej porywczości, przez którą dzisiaj ludzie powielają informacje o zjadanych przez sen pająkach czy rozdawanych foliach do iPhone’ów. Bartłomiej Anglik, Franciszkanin żyjący w XIII wieku, napisał w swej encyklopedii nauk przyrodniczych, że krokodyl zabija człowieka, po czym szlocha nad jego losem, ale koniec końców i tak go zjada. W XIV wieku informacja ta miała się rozpowszechnić i być powielaną jeszcze w XVIII i XIX wieku. Zapewne i dzisiaj można natknąć się jeszcze na wzmianki o gadach płaczących nad losem ofiar.