Drunk friends forever: Mrówki odprowadzają swoich pijanych kolegów do domu

 

Owady pokazują, że stać je na ludzkie odruchy.

Mrówki to jeden z najbardziej fascynujących gatunków owadów na Ziemi, jeśli nie zwierząt w ogóle. Pod względem organizacji i inteligencji przypominają ludzi. Angażują się w wojny tak jak ludzie, biorą niewolników jak ludzie, bombardują się bronią chemiczną czy zaciągają dzieci do pracy. Okazjonalnie przejmują świat tworząc superkolonie ciągnące się tysiącami kilometrów na prawie wszystkich kontynentach. Gdyby mózg człowieka zachował takie same proporcje względem całego ciała, co u mrówki, to mielibyśmy 3 razy większe głowy. 3 razy więcej pomysłów na fantastyczny rozwój ludzkości i 3 razy więcej sposobów na samounicestwienie.

Ale mrówki nie tylko wykorzystują swoich pobratymców dla osiągnięcia własnej korzyści. Potrafią także zachowywać się uprzejmie wobec siebie, np. kłaniając się sobie nawzajem podczas mijania. Niekiedy nawet troszczą się o siebie. Jak wtedy, gdy się upiją. Trzeźwa mrówka transportuje pijaną mrówkę z powrotem do mrowiska. Odkrył to w drugiej połowie XIX w. słynny brytyjski antropolog John Lubbock. Zafascynowany światem mrówek Lubbock dokonał na nich serii eksperymentów z udziałem przeróżnych rekwizytów i substancji, włączając w to gwizdek dla psów, skrzypce, chloroform i rzeczony już alkohol. Fascynacja czymś ma to do siebie, że uruchamia w człowieku lawinę pomysłów. Lubbock upił więc mrówki, które hodował, do nieprzytomności – choć jak przyznał nie było to łatwe zadanie – następnie ułożył je poza mrowiskiem i patrzył, co się będzie z nimi działo.

Na początku trzeźwe mrówki, które znajdowały swoich bezradnych kolegów, nie bardzo wiedziały jak się zachować. Gdy trochę oswoiły się z sytuacją, to zaczęły zbierać leżących pobratymców i nosić ich wokoło.

slizg

„Przejśsię, musisz to rozchozić”. W końcu trzeźwe mrówki „odprowadziły” pijaków do domu, by ci mogli odespać chwilowe szaleństwo. Lubbock zaznacza jednak, że pijane mrówki nie pokazały się więcej. Być może po powrocie do domu zrobiły rozróbę, a później było im wstyd. Ciekawe jest również to, jak przez trzeźwe mrówki zostały potraktowane obce osobniki, które Lubbock również upił alkoholem i zostawił w okolicy tego samego mrowiska. A zostały potraktowane surowo – trzeźwe mrówki wrzuciły prawie wszystkie, 28 z 30, osobniki do małego zbiornika z wodą, który znajdował się niedaleko. Yeah, natura jest hardkorowa. Nawet kilka mrówek-przyjaciół spotkał podobny los. Niemniej jednak w ogólnym rozrachunku lepiej jest należeć do mrowiska. Bardziej opłaca się też być odurzonym alkoholem niż chloroformem. Wtedy szanse przeżycia są większe. Trzeźwe mrówki nie miały bowiem litości ani dla przyjaciół, ani dla obcych – prawie wszystkie odurzone chloroformem osobniki zostały utopione. A najlepiej to nie dać się złapać dla eksperymentów.

Jeśli chcecie poczytać więcej na temat eksperymentów Lubbocka – a miał chłop wyobraźnię – to tutaj znajduje się obszerna relacja (po angielsku).