Był sobie nietypowy klub golfowy Yellowknife

 

A w nim nietypowe zasady.

Przeciętny obywatel Polski ekscytuje się rozgrywkami golfowymi mniej więcej tak samo, jak rozgrywkami ligi futbolu amerykańskiego. Popularność tego niezwykle emocjonującego sportu polegającego na wbijaniu białej, liczącej przeważnie od 300 do 500 wgłębień, piłeczki za pomocą kija, do niewielkiego dołka skutkuje tym, że od samych rozgrywek bardziej interesujące wydaje się to, co je otacza. Na przykład z punktu widzenia kogoś, kto do życia potrzebuje całkowicie nieistotnych informacji kusząco prezentują się matematyczne szanse trafienia przez nowicjusza piłki do dołka w jednym uderzeniu, dwukrotnie podczas tej samej rozgrywki. Innym razem mógłby zechcieć ów ciekawski człowiek poznać dziwne – choć tracące nieco na sensacyjności, gdy się już pozna miejsce, w którym obowiązują – przepisy dotyczące reguł gry w golfa w jednym z kanadyjskich klubów.

Nietypowa placówka, o której mowa, nazywa się Yellowknife – od nazwy miasta, w pobliżu którego działa – i znajduje się 320 km na południe od granicy Koła Podbiegunowego. Tak się składa, że niewielkie (bo liczące niecałe 19 tys. mieszkańców) miasto jest stolicą Terytoriów Północno-Zachodnich, które Czytelnicy UBW mieli już szanse poznać przy okazji informacji, że drugą najpopularniejszą wśród mieszkańców propozycją na nową nazwę dla regionu był Bob. Ech, łezka się w oku kręci. Ale czas biegnie, a Yellowknife pozostaje stolicą Terytoriów. To, co się natomiast mogło nie zmienić, to charakter klubu golfowego. W tym momencie Czytelnikom należy się wyjaśnienie, że informacje o tym miejscu pochodzić będą z artykułu datowanego na rok 1986 i dopóki któryś z nas nie pojedzie na miejsce, żeby je osobiście obejrzeć, a potem zdać z wizyty relację, będzie musiało nam to wszystkim wystarczyć.

Jak już zostało wspomniane Yellowknife to klub wyróżniający się na tle innych. Podczas gdy większość ludzi grę w golfa kojarzy ze spacerkami po ogromnych połaciach strzyżonej przy linijce trawy, tak w Yellowknife trzeba liczyć się z tym, że piłka uderzana będzie głównie z…piasku.

pustynia do golfa

Tak – to, co wydaje się karą za brak umiejętności na innych polach golfowych, tak uwielbianą przez twórców filmów komediowych, w Yellowknife stanowi codzienność. Nie wynika to bynajmniej z chęci odróżnienia się za wszelką cenę od innych golfowisk, lub układu burmistrza z szefem lokalnej floty wywrotek, a położenia pola na Tarczy Kanadyjskiej – olbrzymim rejonie geologicznym zbudowanym z piaskowca, na którym drzewa rosną jak kamienie. Naprawdę, wszelkie formy zieleni są tu tak cenne, że w regułach gry Yellowknife widnieje nakaz jak najszybszego wybicia piłeczki na piasek, jeśli ta wyląduje na jakimkolwiek kawałku roślinności. Ale to i tak nie jest najdziwniejszy przepis, jaki można znaleźć w tamtejszym regulaminie. Punkt o największym potencjale spadającej szczęki ma związek z logo klubu.

Przepis ten mówi, że jeśli kruk poniesie gdzieś piłeczkę gracza, to temu nie zostanie naliczona kara punktowa.

Nie wiadomo, z jakiego powodu ptaki upodobały sobie piłeczki golfowe – czy ze względów żywieniowych, czy może rodzicielskich, jakkolwiek by jednak nie było, to i w jednym, i w drugim przypadku na końcu czeka rozczarowanie. Piłeczki odnajdywane są w różnych częściach miasta, a przeważnie spodziewać się ich można w gniazdach ptaków. Przepis o krukach stwarza również pewne pole do nadużyć. Golfiści, którym danego dnia nie idzie gra, mogą po prostu, co już się zdarzało, zgubić piłkę, a winę zrzucić na niewinne akurat ptaki.

Radek, patrz!, krzyknął do swego kolegi, wyraźnie niedysponowany tego dnia Tomek, po czym, gdy Radek odwrócił wzrok, schował piłeczkę w majtki.  – A nic, wydawało mi się. O, ZOBACZ, CZARNY SKURWIEL PORWAŁ MI PIŁECZKĘ! CHYBA DALEJ MAMY REMIS.

Gdyby kruki z halucynacjami i sprzyjające relaksującej grze, pustynne podłoże klubu golfowego Yellowknife nie przekonały kogoś o wyjątkowości tego miejsca, to mógłby ten ktoś wziąć udział w maratonie golfowym zaczynającym się równo o północy, w pięknym słońcu.